Dostosujmy się albo wyginiemy i kto wtedy będzie leczyć?

Date:

Share post:

Czyli: czy zostaniemy zastąpieni przez terapeutów androidy lub boty terapeutyczne?

Marek Krzystanek

Nie będę udawać, że nie jestem ze starej szkoły i oczywiście czuję różnicę pomiędzy kontaktem online i in real. Wiem jednak, że to sentyment, który został mi z czasu, kiedy wchodziłem do psychiatrii (i psychoterapii CBT) i z coraz większym poczuciem realizmu widzę, że tamten czas minął. Nowe technologie zmieniają rzeczywistość i nie ma w tym niczego dobrego, ani złego – to się po prostu dzieje. Zanim pojawiła się penicylina radzono sobie inaczej (np. kontakt z księdzem), kiedy już się pojawiła, trudno było jej nie stosować.

Podobnie jest z nowymi technologiami. Jeżeli są i ułatwiają życie pacjentom i terapeutom – trudno ich nie stosować. Chociaż oczywiście można, ale obserwując ludzi, nawet tych starszych, w metrze czy na ławkach w galeriach handlowych, jak siedzą z opuszczonymi głowami (ang. head-downs) wpatrzeni w ekrany smartfonów, widzę, że oni już wybrali. Chcę leczyć również ich, bezpiecznymi, intuicyjnymi i przyjaznymi środkami online, dlatego od wielu lat tworzę platformy medyczne wykorzystujące sztuczną inteligencję, uczestniczę w standaryzacji teleporad (patrz: ostatnia Psychiatria Polska) i tworzę aplikacje medyczne, żeby twórczo używać nowych technologii, jak penicyliny, kiedy już jest.

Praca terapeutyczna online ma oczywiste wady, podobnie zresztą jak praca in real. W tej drugiej ja marnuję czas, żeby dostać się do gabinetu (w tym czasie mógłbym przyjąć 2-3 osoby), jak i pacjent zużywa zwykle 1-2 godziny, żeby przyjechać i wrócić do domu. W gabinecie czy przechodni jestem na obcym gruncie, wystrój i atmosfera pokoju chyba nigdy mi się nie podobały, pacjent też jest na obcym gruncie, a nie w swoim ulubionym miejscu w domu, gdzie rozmawia ze mną w poczuciu intymności. Trudno przyjechać do mnie na wizytę z Holandii czy nawet z Warszawy, a te wizyty mają miejsce online na porządku dziennym.

Czy wideorozmowa online nie daje mi poczucia realności? Nie sądzę. Po krótkim czasie, podobnie jak w czasie rozmowy przez telefon, przestaję myśleć, że rozmawiam z sygnałem dekodowanym przez urządzenie cyfrowe, tylko rozmawiam z człowiekiem. Nigdy jeszcze nie czułem, że po drugiej stronie ekranu smartfona czy laptopa jest przedmiot. To wymaga właśnie empatii – nazwałbym ją cyfrową. Również kontakt bezpośredni nie daje żadnej gwarancji, że moje wyobrażenie o intrapsychicznym przeżyciu pacjenta ma cokolwiek wspólnego z tym, co przeżywa człowiek. Staramy się podążyć za sobą, dając sobie feed-back w słowach, modulacji głosu, mimice i pantomimice. I to wszystko da się przekazać zdalnie coraz lepiej. Zrobiłem aplikację wideokonferencyjną umożliwiającą renderowanie obrazu pacjenta – możemy się mu więc przyjrzeć – trudno byłoby na spotkaniu in real przybliżyć się do jego twarzy na odległość 10 cm nie budząc jego zastanowienia co do naszej poczytalności terapeutycznej.

Może więc ważniejsze jest nie to, czy forma kontaktu jest odpowiednia dla terapeuty, ale to, czy osoba terapeuty jest odpowiednia dla formy kontaktu, którą wybiera pacjent? Musimy się dostosować albo zostaniemy w jakimś załamku historii, jak u średniowiecznego Sępa Szarzyńskiego: „co stało, to się popsowało”. Nie będę odnosił się do Freuda, bo temu bajkopisarzowi nie wierzę. Może więc Jung – możemy pomóc komuś tylko w tym, w czym pomogliśmy już sobie. Przepracowuję więc swoje sentymentalne ograniczenia (i naruszam swoją strefę komfortu, która zapewnia mi wygodę i łatwość życia), żeby służyć pomocą każdemu i w każdej formie. Nie narzekam na narzędzia telemedyczne, tylko je zmieniam i tworzę. Ot, dojrzałość ewolucyjna. Ewolucja to nie sfera sentymentu, to umiejętność elastycznego dostosowywania siebie do świata i świata do siebie.

A na koniec – wyłączam laptop czy smartfon i na tym koniec pracy na dzisiaj. Chyba, że już tego nie potrafimy.
/

# #  #

OGŁOSZENIA I REKLAMY:

The gallery was not found!

CZYTAJ RÓWNIEŻ

OSTATNIO DODANE

Pejzaże (Anna Netrebko i Reszta Świata)

Bogusław Habrat Ostatni felieton na tyle poruszył Naczelnego, że wysyłając mnie na festiwal o pretensjonalnej nazwie „Pejzaże” nie tylko...

Cel i logika leczenia psychiatrycznego

Łukasz Święcicki Przyznaję się bez bicia. Znowu sięgnąłem do Clausewitza (proszę zauważyć, że te dwa zdania się rymują, jeśli...

Co nas kształci, a co kształtuje?

Agata Todzia-Kornaś Kiedy podejmowałam decyzję o rezydenturze, psychiatria nie była tak popularnym kierunkiem jak teraz. Mogę nawet powiedzieć, że...

O samotności i osamotnieniu. Dlaczego samotność jest czasami potrzebna?

Luiza Kula | Asystentka Zdrowienia w CZP w Myślenicach, Członek Akademii Liderów Cogito W dobie nadmiernej ilości kontaktów samotność jest...