List osoby zatroskanej

Date:

Share post:

LISTY DO REDAKCJI

Urszula Żok-Jaroszewska

Dlaczego tak łatwo jest rozpowszechniać fałszywe informacje w internecie?

Można sobie wyobrazić, jak fałszywe informacje są w stanie wpłynąć na życie ludzi, w tym na życie człowieka chorego (zaburzonego w różny sposób), na jego myślenie, decyzje, działania oraz dokonywane wybory. I tak, mogą go np. utwierdzać w mylnych przekonaniach, we frustracjach, mogą wyjaśniać myśli, a nawet chore doznania zmysłowe, za pomocą racjonalnie brzmiących wywodów naukowo-intelektualnych.

W naszych czasach internet jest „dobry na wszystko” – informuje, radzi, bawi, ułatwia poznawanie różnych ludzi. Buszując po nim, spędzając w nim mnóstwo czasu, „zabija się” samotność. Powstają relacje, związki na zasadzie wspólnoty przeżyć często dramatycznych w swoich treściach. Tworzy się specyficzna więź poprzez wzajemne zrozumienie i współodczuwanie. Rodzi się jakaś bliskość, swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa wynikające z tego, że to, co się przeżywa, jest faktem, bo inni ludzie mają podobne, a czasem wręcz identyczne doświadczenia.

Ważne jest, że powstaje przekonanie, które można wyrazić następującymi słowami: moje przeżycia nie różnią mnie od świata tzw. zdrowych, bo są prawdziwe, czego dowodem są zwierzenia innych ludzi.

I tak zaczyna się proces odsuwania się od najbliższych, od członków rodziny i przyjaciół. Chory słyszy od nich coraz częściej, że powinien zwiększyć dawkę leków, którymi już się leczy, lub – jeśli doszło do przerwania kuracji – powrócić do ich zażywania, a najlepiej to udać się do psychiatry.

Chory wyczuwa także, że bliscy są zaniepokojeni jego stanem, a ich stosunek do siebie odbiera jako krytyczny. Pojawiają się u niego odczucia, że nie jest rozumiany, akceptowany. Nakłanianie osób bliskich, częste nieraz naciskanie w kierunku leczenia zaczyna postrzegać w kategoriach represji.

Wchodząc na portal, czytając, co piszą inni, dowiaduje się o doświadczanych krzywdach, prześladowaniach, inwigilacji, a nawet o ingerowaniu w myślenie.

I tak, bolesne, czasem przerażające, myśli i obserwowane dookoła różne zdarzenia z życia znajdują wyjaśnienie: „wszyscy sprzysięgli się przeciw”. Powstaje wspólny wróg. Często tym wrogiem staje się też zatroskana rodzina. Wszystko przekłada się na zachowania, zmieniać się może styl życia. Coraz szybciej dochodzi do „odpływania od rzeczywistości”.

Utwierdzony w chorych przekonaniach, podejmuje „walkę ze złem”, bo już wszystko zrozumiał i wszystko układa się w logiczną całość, system. Do systemu zniewalającego, odbierającego godność człowieka poprzez ograniczanie lub zabieranie wolności zostają zaliczeni psychiatrzy i ich lecznice – szpitale psychiatryczne. Zostają utożsamieni z aresztem, więzieniem.

Tam nakłania się lub zmusza człowieka przekonanego o swoich racjach oraz doświadczanych realnie prześladowaniach lub szkodach wywieranych na jego organizmie do połykania leków. Narasta poczucie krzywdy i złość. Można to wykrzyczeć lub można napisać na portalu.

Portal „wszystko przyjmie”, a pojawiające się odpowiedzi będą budować wspólnotę przeżyć, dostarczając dodatkowo oparcia i zrozumienia. Tylko tam można się z zaufaniem otworzyć.

Rodzina mówi jedynie: „lecz się!”. Często widzi swojego bliskiego głównie w kategoriach patologii (niestety). Świat nie lubi pustki, bombarduje mnóstwem informacji, ale równocześnie w naszych czasach narasta głód relacji. Pod tym względem, jak mówią badania, nasz świat ubożeje.

Gdy do człowieka docierają informacje, że jest jakiś „inny”, problemowy, że trudno wczuć się w jego przeżycia, że to, co mówi, nie jest wiarygodne lub jest dziwne, narasta frustracja i poczucie wyobcowania.

Życie nie lubi pustki – pod ręką jest świat wirtualny, internet, są media społecznościowe. Świat łatwo dostępny dla tych, którzy uważają, że mają coś do powiedzenia, szukających sposobu na samotność, na życie. Kierowani są dobrymi intencjami, bo trzeba reagować na okropności i niesprawiedliwość tego świata. Trzeba bronić się przed „złymi ludźmi”, którzy są temu winni lub wręcz za to odpowiedzialni. Chcą autentycznie pomóc różnym „nieszczęśnikom”, wesprzeć ich, uświadomić, coś im wytłumaczyć.

Powszechne jest przekonanie o sile mediów społecznościowych, o tym, że pełnią one funkcję doradczą i że za ich pomocą można znaleźć sposób na uporanie się z nieszczęściem poprzez wykorzystanie doświadczenia innych ludzi, pójścia za ich przykładem.

Tak mogła powstać strona internetowa Stowarzyszenia Stopzet, która ma zwolenników (wiernych wyznawców?) w różnych miastach Polski. Działalność rozwija się i nabiera wiarygodności w kręgach osób z problemami psychicznymi.

Być może pierwsze zamysły powstania Stowarzyszenia były pozytywne, a nawet pożyteczne. Niewątpliwie doszło do pewnej integracji środowiska ludzi z problemami psychicznymi – powstała możliwość dzielenia się przeżyciami i poszukiwania czegoś dla siebie, czego od otaczającego świata ludzie ci nie otrzymali. Jest to materiał do przemyśleń nie tylko dla psychiatrów i psychologów, ale też dla rodzin i innych bliskich osób.

Wydawało się, że może być dobrze. Ale tak się nie stało – jest wręcz źle. Efekt działania tego Stowarzyszenia jest szkodliwy zarówno dla pojedynczych osób szukających oparcia, jak i dla szerszej społeczności ludzi chorujących psychicznie.

Efektem jego działania jest utwierdzanie ludzi w swoich urojeniowych przekonaniach i tłumaczenie im, że rozmaite odczuwane doznania zmysłowe i pozazmysłowe są odpowiedzią na realnie szkodliwe oddziaływania coraz bogatszych zdobyczy technicznych, głównie w dziedzinie elektroniki (Stopzet oznacza: stop zorganizowanemu elektronicznemu terroryzmowi). W naszym świecie jest tyle inwigilacji i ingerencji w życie ludzi, że pojawiające się tam fantastyczne pomysły mogą być brane na serio, choć nie mają szans na rzeczywiste istnienie. Maleje, a potem wyłącza się krytycyzm.

I tak zaczyna być podejmowana walka z zagrażającym systemem – ze światem. Znikają pojęcia zaburzeń, choroby, niezawinionego cierpienia. Pozostaje szukanie wspólnego prześladowcy, krzywdziciela, inwigilatora, wroga. Nie ma tu już miejsca dla leczenia przez profesjonalistów.

Żyjemy w świecie, w którym doszło do fetyszyzacji pojęcia wolności. Wolność urosła do najwyższego dobra. To, że można się stowarzyszać, jest niewątpliwie korzystne, ale w niektórych przypadkach trzeba zachować czujność i mieć świadomość, jakie szkody mogą z tego wynikać. Gdy pokona się barierę wszelakiej obowiązującej poprawności i nazwie się zło po imieniu, można się spodziewać różnych reakcji. Mniejsza o to, chodzi mi o nagłośnienie problemu, o zasygnalizowanie, że dzieje się coś niepokojącego i szkodliwego.

Intencją tego listu jest ochrona ludzi chorych przed pułapką szukania pomocy tam, gdzie nie mogą jej uzyskać w rozumieniu zmniejszenia bądź ustąpienia objawów chorobowych. Otrzymywane oparcie, zrozumienie, przyjaźń są bardzo potrzebne, ale nie mogą one prowadzić do odsunięcia się, negowania całego świata i swoistego zniewolenia przyjętymi ideami. Jeśli zaś skutkiem zafascynowania Stowarzyszeniem jest przerwanie leczenia prowadzące do zaostrzenia choroby oraz zerwanie kontaktów rodzinnych, to już jest bardzo źle. To są działania szkodliwe i niebezpieczne.

Moje refleksje adresuję do ludzi wrażliwych, lekarzy – którzy nie powinni się tłumaczyć, że są „bezradni i mają związane ręce” – oraz do osób dla chorych bliskich, a szczególnie ich rodzin.


Zdjęcie: pl.123rf.comprofile_virtosmedia

CZYTAJ RÓWNIEŻ

OSTATNIO DODANE

Pejzaże (Anna Netrebko i Reszta Świata)

Bogusław Habrat Ostatni felieton na tyle poruszył Naczelnego, że wysyłając mnie na festiwal o pretensjonalnej nazwie „Pejzaże” nie tylko...

Cel i logika leczenia psychiatrycznego

Łukasz Święcicki Przyznaję się bez bicia. Znowu sięgnąłem do Clausewitza (proszę zauważyć, że te dwa zdania się rymują, jeśli...

Co nas kształci, a co kształtuje?

Agata Todzia-Kornaś Kiedy podejmowałam decyzję o rezydenturze, psychiatria nie była tak popularnym kierunkiem jak teraz. Mogę nawet powiedzieć, że...

O samotności i osamotnieniu. Dlaczego samotność jest czasami potrzebna?

Luiza Kula | Asystentka Zdrowienia w CZP w Myślenicach, Członek Akademii Liderów Cogito W dobie nadmiernej ilości kontaktów samotność jest...