Perfect

Date:

Share post:

Mirek Sukiennik

Perfect “Perfect” 1981

  1. Lokomotywa z ogłoszenia
  2. Chcemy być sobą
  3. Obracam w palcach złoty pieniądz
  4. Bla bla bla
  5. Niewiele ci mogę dać
  6. Bażancie życie
  7. Ale wkoło jest wesoło
  8. Nie igraj ze mną wtedy, kiedy gram
  9. Nie płacz Ewka

Perfect “Unu” 1982

  1. Co za hałas – co za szum
  2. Druga czytanka dla Janka
  3. Idź precz
  4. Pocztówka dla państwa Jareckich
  5. Autobiografia
  6. A kysz – biała mysz
  7. Nie bój się tego wszystkiego
  8. Wyspa, drzewo, zamek
  9. Chce mi się z czegoś śmiać
  10. Objazdowe nieme kino

Niedawno duże grupy narodowców spacerujące 11 listopada po ulicach Warszawy uświadomiły mi, że nie omawiałem jeszcze żadnej płyty z naszego podwórka. Aby nie narazić się na zarzut o brak patriotyzmu (niech każdy go rozumie tak, jak chce…) postanowiłem to naprawić. Patriotyzm lokalny też się obudził – mijając muzeum Gombrowicza niedaleko moich stron rodzinnych przypomniałem sobie idealnie pasujący do mojego stosunku do twórczości większości naszych artystów sceny muzycznej dylemat ucznia Gałkiewicza „Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca” (Ferdydurke/Gombrowicz). Ale jak trzeba to trzeba, jak już muszę, to wybór jest oczywisty…

„A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają” – Mikołaj Rej.

Te słowa ojca polskiej literatury mają w sobie chęć pokazania, że Polacy są narodem, który potrafi tworzyć dobra kultury w swoim języku, podkreślając niezależność i autonomię. W muzyce mamy wielkie osiągnięcia kompozytorów klasycznych, muzyki filmowej, jazzu, metalu, natomiast w muzyce pop i rockowej nie za bardzo mamy czym się pochwalić. Szanse na karierę międzynarodową mieli m.in. Violetta Villas, Czesław Niemen czy Edyta Górniak, ale z różnych powodów nie były to spełnione nadzieje. Tylko Barbara Trzetrzelewska, znana jako Basia, odniosła spory sukces na rynku amerykańskim i światowym w latach 80. wykonując mieszankę popu, jazzu i soul. Początkowo jako wokalistka zespołu Matt Bianco, a następnie solo. Pierwsza samodzielna płyta „Time And Tide” odniosła duży sukces w USA, druga „London, Warsaw, New York” również była bardzo popularna, a albumy Basi sprzedały się łącznie w kilkumilionowym nakładzie. Karierę rozpoczynała w początkach lat 70. w zespole Alibabki, a potem przez dwa lata występowała jako wokalistka początkującego zespołu popowo-rockowego – bohatera dzisiejszej opowieści – Perfect.

Zespół Perfect został założony w końcu 1977 roku przez byłych muzyków zespołu Breakout – Wojciecha Morawskiego i Zdzisława Zawadzkiego, którzy zaprosili do współpracy dwie byłe wokalistki grupy Alibabki – Basię Trzetrzelewską i Ewę Konarzewską. Początkowo grali w warszawskich lokalach rozrywkowych wykonując głównie covery hitów światowych i polskich, a także wspomagając innych wykonawców. Latem 1978 roku do zespołu dołączył gitarzysta Zbigniew Hołdys, a w końcu tego samego roku klawiszowiec Paweł Tabaka. Koniec tego roku i początek 1979 zespół spędził w USA, występując w klubach polonijnych. Po powrocie zza Wielkiej Wody powoli zyskujący pozycję lidera Hołdys (był autorem większości nowego materiału zespołu) zaproponował bardziej rockowy kierunek rozwoju, co spowodowało odejście Basi, Ewy, Tabaki i Morawskiego. W 1980 roku skład zespołu uzupełnili Ryszard Sygitowicz i Piotr Szkudelski, a także wokalista Grzegorz Markowski. Cały rok 1980 to przygotowywanie nowego materiału i swoiste „docieranie” się muzyków, co zaowocowało po kilku miesiącach koncertem sylwestrowym w klubie Stodoła w Warszawie. To było to, na co spragnieni wolności i zachodniego, rockowego brzmienia fani czekali – profesjonalni muzycy, świetny wokalista i ciekawe, mądre, aktualne i odpowiadające młodemu pokoleniu teksty. Zespół w 1981 roku nagrał pierwszą płytę z charakterystyczną białą okładką i logo autorstwa Lutczyna. Zawiera dziewięć utworów, z których aż siedem było singlowymi przebojami! Ogromny sukces płyty, świetne koncerty – pojawiła się nowa gwiazda polskiej sceny rockowej. Był to głos pokolenia tamtych lat, zrywu Solidarności i tęsknoty za wolnością. Koncerty stały się manifestacjami niezależności, a podpisywanie płyt w sklepie Combo na warszawskiej Ochocie zablokowało pół dzielnicy – przyszło kilka tysięcy osób, aby zdobyć autografy idoli. Rockowy styl życia i jawne manifestowanie antykomunistycznych poglądów przez członków zespołu szybko spowodowało zainteresowanie SB. Rozpoczęła się akcja szykanowania, śledzenia i inwigilacji członków, znajomych i współpracowników grupy. Presji na rodziny i otoczenie nie wytrzymali Sygitowicz i Szkudelski zastąpieni przez Andrzejów Urnego i Nowickiego. W tym składzie nagrano drugi album – „Unu” (ten skrót był wtedy w Polsce wszechobecny – tak zaczynały się numery rejestracyjne pojazdów wojskowych w stanie wojennym). Co najmniej tak samo dobry jak pierwszy – 10 utworów, z czego 8 singli – w tym hit i hymn lat 80 „Autobiografia”. Po zawieszeniu stanu wojennego i wznowieniu koncertów władza ze zdenerwowaniem dostrzegła, że ponownie stały się one manifestacjami opozycji. Koncertowo zespół wypadał świetnie. Markowski był prawdziwym charyzmatycznym frontmanem, który doskonale nawiązywał kontakt z publicznością. Wszyscy śpiewali hity, zmieniając część słów (Chcemy bić ZOMO, Nie bój się tego Jaruzelskiego) – sam mając kilkanaście lat uczestniczyłem w takim koncercie w hali Radoskóru w Radomiu, po którym milicjanci i ZOMO-wcy z pałkami ganiali wychodzących widzów po całym mieście. Zespół, aby zarobić, grał tych koncertów bardzo dużo – mimo że płyty sprzedały się w milionowym nakładzie każda, ówczesne umowy nie przewidywały przełożenia tego na pieniądze dla artystów, a ponieważ niewielkie stawki koncertowe były ustalane odgórnie, trzeba to było rekompensować ilością. Taki tryb życia i pracy oraz dalsze działania operacyjne SB doprowadziły do pojawienia się nieporozumień i tarć wewnątrz grupy, co doprowadziło do zawieszenia działalności w 1983 roku. Dalsze losy zespołu, który działał z przerwami i zmianami składu do 2021 roku były bardzo burzliwe i dość ciekawe muzycznie, ale do sukcesu pierwszych płyt nigdy nie udało się choćby zbliżyć.

W czasie pracy w branży muzycznej i fonograficznej miałem szczęście spotkać się z kilkoma artystami tego zespołu i okazali się oni wybitnymi profesjonalistami i muzykami. Nie mam wątpliwości, że w tym wypadku zaprzestanie wspólnej działalności wydawniczej i koncertowej okazało się dla wszystkich wielką stratą…

Dwie pierwsze płyty – obie doskonałe…

Piosenki niby proste i oczywiste. Klasyczne, rockowe brzmienia gitar, perkusja i wokal, to wszystko już było, ale na pewno nie było kopiowaniem innych grup z Zachodu, co było wadą wielu polskich zespołów wczesnych lat 80. Pomimo upływu lat utwory nadal brzmią świeżo i na pewno obudzą wspomnienia u starszych i ciekawość u młodszych – zespół wypracował swoje unikalne brzmienie niedające się łatwo zaszufladkować. Od rockowych, szybkich gitarowych riffów po piękne kołyszące ballady. Teksty prawie wszystkich wczesnych przebojów Perfectu są autorstwa Bogdana Olewicza. One same zasługiwały na najwyższe laury – proste, chwytliwe, ale też mądre i pobudzające do myślenia oraz innego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość. Wielkie hymny pokolenia – „Chcemy być sobą”, „Autobiografia”, „Nie płacz Ewka”, „Niewiele ci mogę dać” to utwory ponadczasowe i po prostu bardzo dobre – warsztatowo i wykonawczo w niczym nie ustępują światowym hitom. To nie tylko wyraz buntu wobec komuny. Piosenki Pefectu to raczej bunt młodego pokolenia wobec zastanej rzeczywistości, nie tylko politycznej, ale też środowiskowej, rodzinnej i społecznej. To będzie zawsze aktualne i dlatego nie traci na aktualności i świeżości. Albumy to mieszanka rocka i ballad, i właśnie w wolniejszych nagraniach najlepiej brzmi gitara Hołdysa i wokal Markowskiego. Ja bardzo lubię niedocenione perełki z tych płyt – fajnie kołyszące „Wyspa, drzewo zamek” i „Obracam w palcach złoty pieniądz”, nieco przypominające wczesne The Police. Przy obecnych cenach paliw aktualna stała się pulsująca rockowym rytmem „Lokomotywa z ogłoszenia”. Perfect idealnie wypełnił lukę na naszym muzycznym i młodzieżowym rynku tworząc zespół rockowego, inteligentnego buntu pokolenia – bez awangardy punka, alternatywy, która dla większości była zbyt ekstrawagancka. Czy Perfect, gdyby istniał w innym kraju i innym czasie, mógłby zrobić karierę międzynarodową? Ja uważam, że tak – osobowość i talent muzyczny Hołdysa (co udowodnił tez potem w swoich innych projektach muzycznych) to ewenement na naszym rynku. Ale sukces był też owocem tego, że pierwsze składy Perfectu były świetnie zgrane muzycznie. Otrzaskani w lokalach, klubach i na dancingach, które wtedy były podstawą utrzymania muzyków, ponieważ profesjonalny rynek fonograficzny w czasach komuny po prostu nie istniał. Znany i ceniony w środowisku Hołdys zapraszał do wspólnego grania tylko najlepszych. Był apodyktyczny i dużo wymagał od innych i od siebie. Podobno miesiącami po kilka godzin dziennie ćwiczyli poszczególne utwory dopieszczając każdy szczegół, aby brzmieć tak, jak nazwa zespołu. Czyli tak jak w życiu – talent, ciężka praca, ale też łut szczęścia i sprzyjające okoliczności. Ale spotkanie w życiu zawodowym wybitnych jednostek, które motywują postęp i podnoszenie umiejętności pamięta się latami – gra Zbigniewa Hołdysa w studio i uzyskiwane przez niego brzmienia, a także lekkość i wirtuozeria późniejszego gitarzysty Perfectu (znanego z Brekoutu i Testu) Dariusza Kozakiewicza pokazuje, że i u nas są jednostki wybitne. Nawiązując, jak na początku tego tekstu, do klasyków literatury i u nas są setki „Janków Muzykantów” (mam nadzieję, że wybitny gitarzysta Janek Borysewicz nie weźmie tego do siebie…). Dalej jednak czekamy na kogoś, kto przebije szklany sufit i da nam prawdziwe, światowe hity…

Historia powoli zatacza koło. W Stodole nadal są koncerty coraz ciekawszych młodych polskich wykonawców. Reaktywowała się też w tym klubie, kultowa kiedyś, giełda płytowa, gdzie znowu królują winyle. Ma po latach przerwy wznowić działalność sklep płytowy Combo na Ochocie, gdzie kiedyś dostałem autografy muzyków Perfectu…

Co do Perfectu – zespół oficjalnie niedawno zakończył działalność, ale na pewno kilkanaście jego przebojów zostanie z nami na zawsze.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

CZYTAJ RÓWNIEŻ

OSTATNIO DODANE

Pejzaże (Anna Netrebko i Reszta Świata)

Bogusław Habrat Ostatni felieton na tyle poruszył Naczelnego, że wysyłając mnie na festiwal o pretensjonalnej nazwie „Pejzaże” nie tylko...

Cel i logika leczenia psychiatrycznego

Łukasz Święcicki Przyznaję się bez bicia. Znowu sięgnąłem do Clausewitza (proszę zauważyć, że te dwa zdania się rymują, jeśli...

Co nas kształci, a co kształtuje?

Agata Todzia-Kornaś Kiedy podejmowałam decyzję o rezydenturze, psychiatria nie była tak popularnym kierunkiem jak teraz. Mogę nawet powiedzieć, że...

O samotności i osamotnieniu. Dlaczego samotność jest czasami potrzebna?

Luiza Kula | Asystentka Zdrowienia w CZP w Myślenicach, Członek Akademii Liderów Cogito W dobie nadmiernej ilości kontaktów samotność jest...