Szanowne Czytelniczki i Czytelnicy!
Miałem sen. Jego bohaterem był Magellan Ponk, psychiatra, a właściwie psychiatryczny stand-uper, gwiazda konferencji psychiatrycznych w Europie i Azji. Magellan Ponk z urodzenia Łemko, z urody Apollo, sercem Polak, zacznie być czynny dopiero w połowie drugiej kwadry XXI wieku. W swoich wystąpieniach z chęcią będzie się odwoływał do historii (nasza współczesność) reformy psychiatrii w Polsce.
W moim śnie Ponk opisywał „deszcz” prezentów, jakimi zostaliśmy obsypani na przełomie 2022 i 2023 roku. Projekt nowelizacji ustawy psychiatrycznej (wprowadzający równy dostęp każdego obywatela do hospitalizacji psychiatrycznej bez zgody i zapobiegający dyskryminacji osób z zaburzeniami psychicznymi w „dobrodziejstwie” przyjęcia bez zgody do domu pomocy społecznej), program pilotażowy dotyczący oddziaływań terapeutycznych skierowanych do osób z doświadczeniem traumy (jego celem jest ocena efektywności różnych „autorskich” programów oddziaływań terapeutycznych przygotowanych przez realizatorów programu pilotażowego), kolejna propozycja zmiany rozporządzenia w sprawie programu pilotażowego w Centrach Zdrowia Psychicznego (sugerująca możliwość udzielania w CZP dla dorosłych świadczeń osobom poniżej 18 r.ż.), zmiana na stanowisku Dyrektora Czołowego Instytutu Psychoneurologicznego, wreszcie projekt rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego na lata 2023–2030.
To wszystko rozgrywało się w klimacie „TED talks” – zafascynowana, kilkusetosobowa widownia słuchała Magellana Ponka, nagradzając go co i rusz brawami na zmianę z salwami śmiechu. Wszyscy bawili się znakomicie. Tymczasem ja poczułem, że coś jest chyba nie tak, że wcale mi nie jest do śmiechu… Przeszedł mnie dreszcz, pierwszy, drugi, następny i… obudziłem się zlany potem!
Niestety, niczym w Incepcji – przebudzenie nie przyniosło uwolnienia ani wytchnienia. Zrozumiałem, że ta historia ma nie tylko drugie, ale prawdopodobnie też kolejne dna. Zrobiłem test na COVID (ujemny) i zapisałem się do lekarza rodzinnego. Wyniki okazały się w normie z wyjątkiem poziomu ironii i sarkazmu, który oscylował w granicy zera.
Na nogi postawiła mnie dopiero lektura świetnych tekstów w wiosennym numerze Psychiatry: między innymi o patologicznej presji edukacyjnej, o genach zimowej depresji, o psychiatrycznych wyprawach do kosmetyczki i o przyszłości psychiatrii… Czy jest nadzieja, że nie będzie przedmiotem żartów dr Ponka? Taką nadzieję niesie nowy program specjalizacji w dziedzinie psychiatrii. Oby ten powiew środowiskowej wiosny trwał. Może wtedy, jak w tym starym powiedzeniu, także jesień i następna wiosna będzie jednak „nasza”?
Tomasz Szafrański
Redaktor Naczelny