Paweł Ratyński
W świecie stereotypów, etykiet i dyskryminacji, osoby, które ujawniły doświadczenie kryzysu psychicznego są oceniane przez pryzmat “zaburzenia”. Uważa się, że nie są jeszcze całkiem wyleczone lub potrzebują ciągłego leczenia. Gdy więc ujawniasz się jako użytkownik systemu wsparcia psychiatrycznego, twoje zachowanie i umiejętności są stale pod lupą, szczególnie w środowisku zawodowym. Ten błędny zestaw przekonań i oczekiwań dotyczących pracowników, którzy ujawnili swoje doświadczenie kryzysu oraz diagnozę psychiatryczną istnieje i ma się dobrze również w całym środowisku profesjonalistów zdrowia psychicznego, a więc wśród osób niejako zawodowo odpowiedzialnych za walkę ze stygmatyzacją. W społeczności zajmującej się zdrowiem psychicznym przybiera on szczególną formę podwójnych standardów.
Dyskryminację, która dotyka osoby, które w pracę na rzecz klientów systemu wsparcia włączają własne, zwykle bardzo trudne doświadczenia charakteryzuje to, że jest głęboko zakorzeniona, niewypowiedziana (ukryta) i arbitralna. Współpracując z zespołami zdrowia psychicznego obserwowałem ją na różnych poziomach i na przecięciach „sprawstwa”- od działów kadr po kierownictwo i pracę kliniczną.
Podwójny standard
Na czym polega ten podwójny standard? Istnieje on m.in. za sprawą medykalizacji zdrowia psychicznego. Objawy chorób psychicznych zostały skodyfikowane w systemie ICD 10 oraz DSM-5. Jednak ich ocena jest subiektywna. Jeśli ktoś, kto nie ujawnił diagnozy, zgłasza problemy ze snem lub przygnębienie, nikt nie zastanawia się nad tym dwa razy. Ale w przypadku osób, którym przypisuje się chorobę, te same doświadczenia są postrzegane jako „objawy” i mogą prowadzić innych członków zespołu do kwestionowania kompetencji kolegów z doświadczeniem kryzysu.
Pomyślmy o tym na przykładzie asystentów zdrowienia. Są to osoby po kryzysie psychicznym, które wykorzystują własne doświadczenie zdrowienia we wspieraniu klientów. Poprzez akt ujawnienia się, przez cały czas eksploatują własne doświadczenia w swojej pracy. Opisują swoje przeżycia klientom, ale także kolegom z zespołu, terapeutom, psychiatrom, pracownikom socjalnym, dziennikarzom. A ci w większości – jak się okazuje – są nieraz bardzo przywiązani do stygmatyzującej idei choroby.
Przez wielu praca osób z doświadczeniem kryzysu psychicznego jest nie tylko nadal źle rozumiana, lecz jest postrzegana jako praca osób, które nadal są zaburzone lub chore. Pomimo rzekomo egalitarnego, niehierarchicznego zorganizowania zespołów interdyscyplinarnych, osoby ujawniające swoje doświadczenie czy diagnozę z pewnością nie są traktowane na równi, tak, jak ich koledzy z zespołu.
W istniejących placówkach zajmujących się zdrowiem psychicznym jest to widoczne zwłaszcza w odniesieniu do swoistego nieformalnego zestawu pytań, obiegowych opinii i komentarzy na temat wyników pracy i stanu zdrowia osób z doświadczeniem. Odkąd przyglądam się różnym zespołom w całej Polsce, koledzy z ujawnionym doświadczeniem bywają oceniani przez pryzmat kryzysu.
Zdrowie miarą użyteczności
Niepokojące jest to, że po podjęciu pracy osoba z diagnozą nadal wydaje się być poddawana ciągłej i nieformalnej ocenie kolegów bez ujawnionego doświadczenia kryzysu czy leczenia psychiatrycznego. Co do wszystkich pozostałych pracowników, zakładamy, że mogą wykonywać swoją pracę, że ich zdrowie nie będzie przeszkadzać. Ale dla nas, z ujawnioną diagnozą, nieartykułowane założenie jest takie, że jakość naszej pracy zawsze powinna być poddawana w wątpliwość, nasze zdrowie zawsze było na skraju kolizji z naszą pracą.
Chociaż poziom funkcjonowania osób z doświadczeniem kryzysu jest obecnie ogólnie akceptowany jako termin kliniczny, to paradoksalnie znalazł nowe znaczenie i zastosowanie przeciwko doświadczonej społeczności. O ile bowiem wartość i umiejętności osób z doświadczeniem kryzysu psychicznego wydają się być podsumowane właśnie przez ich poziom funkcjonowania, to w praktyce nierzadko zdolność do pracy jest określana – w systemie: tak dobra, jak ich zdolność do prezentowania się jako osoba zdrowa dla innych członków zespołu. Standard tej oceny klinicznej, której poddawana jest część zespołu, jest tak samo absurdalny, jak arbitralny.
Gdy ta granica zostaje przekroczona, pytania dotyczące zdrowia przerodziły się w coś więcej niż tylko rozmowę na przerwie w pracy: od sugerowania, że mile widziane byłoby dostarczenie zaświadczenia o niepełnosprawności, po naciski na rezygnację z pracy. Na przykład, jeśli u pracownika pojawiały się nowe i nietypowe zachowanie, nagle jego kompetencje były kwestionowane.
W środowisku pracy spotykamy osoby (np. terapeutów, pracowników socjalnych, psychiatrów), którzy podczas prywatnych spotkań towarzyskich lub w pracy rozmawiają o własnych nieudanych związkach lub emocjonalnych zachowaniach. W jakiś sposób ci specjaliści nie są uważani za chorych ani wymagających leczenia. Te zachowania są powszechne. To, co nie jest tak powszechne, to przyzwolenie dla osób, które ujawniły swoje doświadczenie kryzysu (np. asystentów zdrowienia) na takie same zachowania.
Pracownicy ci tymczasem chcą czuć się komfortowo będąc sobą, bez obawy o utratę pracy lub szacunku ze strony kolegów. A jednak nie mogą zachowywać się w ten sposób bez lęku, że zostaną nazwani „chorymi”. Koledzy z pracy bez ujawnionego doświadczenia kryzysu nie są na nią narażeni. Te same zachowania, które terapeuci i psychologowie postrzegają jako normalne i zrozumiałe, są uważane za objawy choroby, gdy prezentują je osoby z ujawnionym doświadczeniem kryzysu.
Być wystarczająco dobrym
Podwójne standardy wobec osób z doświadczeniem kryzysu psychicznego nie są ani wypowiedziane, ani nazwane w środowisku pracy. Ich istotą jest to, że wymaga się od nas czegoś więcej, niż wykazania się umiejętnościami i talentami, aby pomagać ludziom w zdrowieniu. Wymaga się ciągłego udowadniania, że poziom funkcjonowania jest odpowiedni. W efekcie osoby z doświadczeniem ujawnionym, np. w roli ekspertów przez doświadczenie, choć radzą sobie z tymi samymi lub nawet poważniejszymi problemami, nie mogą czuć się publicznie komfortowo ze swoimi problemami oraz pracować razem z innymi osobami wykonującymi swoje zawody na równych zasadach. W sposób niewypowiedziany uważa się, że są mniej zdolne do stawiania czoła problemom i angażowania się w pracę, zgodnie z doświadczeniem zawodowym czy posiadanymi kompetencjami. A te powinny być poświadczone w sposób obiektywny – dyplomami czy ocenianymi obiektywnie efektami pracy.
Co możemy zrobić w sprawie podwójnych standardów i podejścia, które przykładowo w zespołach zdrowia psychicznego faworyzuje jedną część systemu kosztem drugiej (przykładem uprzywilejowania medycznej części zespołu kosztem pracujących w nim asystentów zdrowienia)? Ta dyskryminacja musi być zauważona i transparentnie opisywana. W sposób wolny również od autostygmatyzacji, która może być tematem oddzielnych rozważań. Tylko w większych, interdyscyplinarnych zespołach, ponad rzeczywistością pojedynczego środowiska zawodowego, gdzie pracujemy, z refleksją nad metodami zarządzania pracą własną i innych w sposób niewykluczający będziemy w stanie raz na zawsze położyć kres temu podwójnemu standardowi.
/