Święta Dymfna, psychiatria społeczna i sprawa polska (Część I)

Date:

Share post:

Bogusław Habrat

Miarą zeświecczenia naszych czasów jest m.in. fakt, że tylko nieliczni psychiatrzy (a i to głównie z kręgu moich znajomych) wiedzą, kto jest patronem chorych psychicznie. A jest nią Święta Dymfna (St. Dymphna). Między innymi, bo w niektórych krajach patronami tej grupy są także np. Św. Cyriak z Rzymu, Św. Gertruda z Nivello, Św. Leon opat, Św. Jan Boży, Św. Leonard, Św. Medard z Nobles, Św. Rafał Archanioł, Św. Wit i Św. Walenty. Ten ostatni zresztą patronuje szerszej nadkategorii: zakochanych i chorych psychicznie. Odrębność podkreślam, bo tych pierwszych (jeszcze?) nie ma w systemach diagnostycznych APA i WHO.

Legenda

Prymat Św. Dymfny jest zresztą niepodważalny, choćby ze względu na chronologię. Urodziła się ona na początku VII wieku na terenach dzisiejszej Irlandii. W tym czasie nieśpieszno, jak na dzisiejsze czasy, chrześcijaństwo wypierało porządek celtycki. I tak, szanowny tatuś późniejszej świętej był chrześcijanosceptykiem, a mamusia – chrześcijanoentuzjastką. Tatuś o imieniu Damon miał zawód i zatrudnienie na etacie króla Oriel (części Irlandii dziś odpowiadającej hrabstwu Tyrone), mama była królową, a Dymfna jak w bajce, tyle że faktycznie, była królewną. Mimo sprzeczności światopoglądów, rodzice się kochali, co musiało zaowocować samymi kłopotami.

Mamusia odumarła, tatuś nie mógł pogodzić się z jej śmiercią i mimo usilnych poszukiwań odrzucał wszelkie kandydatki na żonę, które były niewystarczająco podobne do nieboszczki (za życia). Zniecierpliwieni kumowie od niechcenia rzucili uwagę, że bardziej podobnej do nieboszczki niż córka, to król nie znajdzie. Król podchwycił tę myśl i zaczął stawiać awanse przed mocno nieletnią (14 lat) córką. Tabu kazirodztwa jest dosyć rozpowszechnione w większości kultur, ale chrześcijaństwo było szczególnie rygorystyczne wobec niego, choć konwenans pedofilii nie budził już takich emocji. Szczególną rolę zaczął odgrywać spowiednik Dymfny, niejaki Gerebernus, który umacniał ją w przywiązaniu do cnoty, przynajmniej w rozumieniu fizycznym. Zaloty króla stawały się coraz bardziej natarczywe, a w tym czasie odmowy królowi nie były na porządku dziennym, tym bardziej, że opory rozwiązywano wtedy raczej siłowo, czyli mieczem.

Antykrólewscy intryganci pomogli Dymfnie wsiąść na statek i udać się w nieznanym kierunku. Rozjuszony tatuś ruszył drugim statkiem za zbuntowanymi uciekinierami i przeczesywał wszystkie porty i zatoki, w których mogli zatrzymać się niepokorni wielbiciele cnoty niewieściej. A wybrali oni miejsce dość zakamuflowane, bo wpłynęli w lejkowate ujście rzeki… i żeglowali pod prąd aż do miasta Geel (Gheel), 30 km od Antwerpii, na terenie flamandzkiej części współczesnej Belgii. Miłosna motywacja króla tatusia był na tyle duża, że zdybał on uciekinierów w Geel i w tej nowej sytuacji postawił swoje warunki znacznie ostrzej: cnota albo ścięcie. Może z niektórych współczesnych perspektyw dylemat nie wydaje się aż tak dramatyczny, ale nie dla Dymfny: wybrała zachowanie cnoty czystości, co skontenerowało dylemat w tatusiu. Teraz on stanął wobec dylematu: miłość i chucie, czy dotrzymanie słowa rycerskiego. Też dokonał nieoczywistego dla większości z nas wyboru i sprawnym cięciem własnoręcznie zdekapitował córkę, zresztą przychylając się do jej woli. A było to prawdopodobnie 15.05.620 r. Wkrótce Dymfna został uznana za świętą i jest do dziś uznawana za nią zarówno przez kościół katolicki jak i ortodoksyjny.

Kult

Źródła historyczne są niespójne i trochę hagiograficzne, więc z dystansem, ale nie odrzucając ich całkowicie, należy podchodzić do informacji o szczególnym wspieraniu przez królewnę Dymfnę osób z – nazywając współcześnie – zaburzeniami psychicznym. Hojność i wsparcie Dymfny miały się też łączyć z cudownymi uzdrowieniami. Doczesna powierzchowność nie był konieczna do czynienia uzdrowień i przez stulecia obserwowano liczne spektakularne remisje po pielgrzymkach do grobu Dymfny. Coś musiało być w tym na rzeczy, bo kult Dymfny nie dość, że przetrwał przez wieki, to jeszcze nasilił się w XIII wieku, co spowodowało, że biskup Cambrai we Francji w 1246 r. wystąpił skutecznie o re-kanonizację Królewny i uczynił ją patronką chorych psychicznie oraz ofiar kazirodztwa i gwałtu. Ufundował też gotycki kościół z przepięknym sarkofagiem ze szczątkami już Świętej Dymfny.

Wstrzelił się w punkt, bo był to czas nasilonego pielgrzymowania do miejsc cudownych uzdrowień i wzmożonego zainteresowania wszelkiego rodzaju relikwiami. Sława leczniczej mocy miasta Geel, świątyni i sarkofagu zaczęła przyciągać z całej Europy rzesze niezadowolonych z niewydolnej już wtedy ochrony zdrowia psychicznego. Miasto bogaciło się na usługach hotelarsko-gastronomicznych, odsetek wyzdrowień i popraw był większy niż we współczesnych randomizowanych kontrolowanych badaniach z użyciem najnowszych zdobyczy psychofarmakoterapii, choć chroniczni sceptycy kręcą nosem nad metodologią publikacji opartych o subiektywne obserwacje…

Adopcja

Nikomu jednak nie przeszkadzało, że pielgrzymowanie do Geel i spełnienie specjalnych procedur terapeutycznych (liczba przejść na klęczkach pod sarkofagiem Św. Dymphny stosowna do rodzaju zaburzeń) nie wiązało się ze 100% wyleczeniem lub znaczącą poprawą. Część zawiedzionych rodzin porzucała opornych na terapię, a część zostawiała je w racjonalizującej nadziei, że wymagają oni terapii długoterminowej.

Efektem ubocznym całego zjawiska było stopniowe narastanie w mieście populacji osób zaburzonych psychicznie (w 1936 r. E.E. Kisch opisując fenomen rodzin zastępczych szacował, że na 12-14 tys. mieszkańców Geel ponad 3-4 tys. stanowili porzuceni imigranci terapeutyczno-religijni). Miasto świetnie poradziło sobie z dostosowaniem się do zjawiska nadreprezentatywności osób zaburzonych. Per saldo obsługa turystyki pielgrzymkowo-medycznej był bardzo opłacalna, a bogacące się miasto wchłonęło pozostawionych zaburzonych psychicznie: czekały na nich miejsca pracy w branży hotelarsko-gastronomicznej (obsługa obcokrajowców w ich językach), prace parobkarskie w gospodarstwach i pomocnicze w rzemiośle. Wytworzył się unikalny model adopcji nie tylko do gospodarki, ale i do rodzin (ale to już w następnym odcinku, poświęconym psychiatrii społecznej, który przeczytacie w nr 42).

Nie – poczytalność

Ale Geel ma i inny kontekst psychiatryczny. Dotyczy to prekursorskiego podejścia do zagadnień, które aktualnie nazywa się doktryną w zakresie poczytalności.

Stary kościół spłonął, na jego miejsce postawiono jeszcze piękniejszy. W pięknym gotyckim kościele powinien być piękny gotycki ołtarz. I jest. Ale jaki! Autorstwa flamandzkiego mistrza Goossena Van der Weyden (1505).

W sposób bliższy tradycji bizantyjskiej ołtarz jest swoistym komiksem, opowiadającym historię Św. Dymfny. Sekwencja obrazków pokazuje rodzenie się niedobrego uczucia króla i ojca do Dymfny, ucieczkę statkiem, pościg, dobroczynność Dymfny i wdzięczność uzdrowionych, ultimatum i w końcu ścięcie. Historyjka, jak historyjka, ale zdumiewające są dwa zjawiska. Na wszystkich obrazkach jest kosmaty nagi diabeł. To on podpowiada, podjudza, napędza, a na samym końcu kieruje ręką króla z mieczem. Cóż za wspaniała alegoria niepoczytalności! To nie człowiek czyni zło, tylko diabeł. Czyż to nie wspaniałe, że w tym konkretnym przypadku to nie dobry przecież z natury człowiek, lecz diabeł zwany szaleństwem kieruje złym postępowaniem? Na początku podszeptuje mały diabełek, z każdą ilustracją jest większy, a na końcu zrównuje się wielkością z już niepoczytalnym człowiekiem. Czyż to nie wspaniała alegoria rozwoju choroby?

No i na koniec: diabeł irlandzko-geelowski jest kobietą. Owłosioną, bo owłosioną, ale jednak kobietą… Czyż Geel nie zasługuje na miano prekursora feminizmu i to kościelnego? Przecież widzieliśmy kobiety rozpaczające z powodu męskiego szowinizmu, wypychającego je co najmniej z parytetowo należnych im miejsc w demonologii (szczególnie stosowanej).

Piśmiennictwo:

Borchert T-H,, Kemperdick S, Van Dorst S. e.a: Crazy about Dymphna – The Story of a Girl who Drove a Medieval City Mad.

Kisch EE: Miasteczko belgijskie z trzema tysiącami obłąkanych, [w:] Szalejący reporter, Warszawa: Wyd. MON, 1955, 38-60,

https://www.zotvandimpna.be/en/the-story

Kwartalnik Psychiatra 41 (2/2023)

Grafika: Goswin van der Weyden – Święta Dymfna (1504-1505)

Zdjęcie: Paul Hermans. Żródło: nl.wikipedia.org

CZYTAJ RÓWNIEŻ

OSTATNIO DODANE

Pejzaże (Anna Netrebko i Reszta Świata)

Bogusław Habrat Ostatni felieton na tyle poruszył Naczelnego, że wysyłając mnie na festiwal o pretensjonalnej nazwie „Pejzaże” nie tylko...

Cel i logika leczenia psychiatrycznego

Łukasz Święcicki Przyznaję się bez bicia. Znowu sięgnąłem do Clausewitza (proszę zauważyć, że te dwa zdania się rymują, jeśli...

Co nas kształci, a co kształtuje?

Agata Todzia-Kornaś Kiedy podejmowałam decyzję o rezydenturze, psychiatria nie była tak popularnym kierunkiem jak teraz. Mogę nawet powiedzieć, że...

O samotności i osamotnieniu. Dlaczego samotność jest czasami potrzebna?

Luiza Kula | Asystentka Zdrowienia w CZP w Myślenicach, Członek Akademii Liderów Cogito W dobie nadmiernej ilości kontaktów samotność jest...