Kraków w dół, Szczecin w górę (Anna Netrebko i reszta świata)

Date:

Share post:

Bogusław Habrat

/

Felieton to forma, w której można sobie mieć za nic obiektywizm, a dać upust swoim emocjom.
Choć wiem, że władze MK Krakowa mogą zareagować z opóźnieniem, ogłaszam wszem i wobec, że Kraków mi podpadł. Otóż: wybrałem się do OK na „Don Pasqualego”, a panie bileterki zapewniały mnie, że „Kwiecień jest w obsadzie”, a „Stuhr często wpada”. Okazało się, że ani jednego ani drugiego nie powiadomiono o mojej wizycie, więc samo przedstawienie skomentuję lakonicznie: Macie w Krakowie prześliczny budynek Opery.

Afronty chadzają parami. Festiwal Opera Rara zachęcał nie tylko tanimi biletami dla starców, ale i dobrymi nazwiskami. Mnie zainteresowały akurat dwa recitale: sopranistki koloraturowej Danielle de Niese i kontrtenora Jakuba Orlińskiego, które dodatkowo odbywały się dzień po dniu, więc można było zaoszczędzić na hotelach. De Niese znana jest z wykonań oper barokowych, ale polską publiczność podbiła udziałem w (interesującym skądinąd) dziwadle, jakim było wystawiana przez Met w 2012 „The Enchanted Island”. Recital de Niese odwołano tłumacząc to jej „niedyspozycją”. W wyniku gniewno-ironicznych komentarzy nieprzekonująco dodano, że „głosową”, a że śmiech łagodzi gniew…

Gniewne nastroje w dużej części rozładował Orliński – kolejny „nasz człowiek na scenach operowych świata”. Wygrał kilka znaczących konkursów śpiewaczych, ale podobno karierę zrobił bocznymi drzwiami, tzn. dzięki zamieszczeniu w necie filmiku z próby w szortach, klapkach etc. Ma świetne tytuły płyt, np. zakochanym polecam „Enemies in Love”. Za to pierwsza znacząca płyta nosi tytuł: „Anima sacra”, choć złośliwi przekręcają go na „Masacra ani”… Ale do mnie te złośliwe opinie nie doszły.

Po trzecie: moja donosicielka z Krakowa poinformowała mnie, że na jednej z transmisji z Met naliczyła dziewięcioro osób. Tiaaaaa…

Za to w dodatku do jednej z opiniotwórczych gazet przeczytałem, że ostatni i jedyny Salon w Polsce to imieninowe spotkania u Ś.P. prof. Vetulaniego, które są kontynuowane pośmiertnie. Jeden z widzianych tam profesorów zaczął organizować podobny, choć w wersji mini, salon w Szczecinie. Okazją są doroczne marcowe Tygodnie Mózgu, które celebrowane są w coraz większej liczbie ośrodków akademickich, w których prowadzone są badania z dziedziny neuronauki. Wychodzą one naprzeciw powszechnemu zapotrzebowaniu na popularyzowanie wiedzy o badaniach nad mózgiem, neurokogniwistyce, a właściwie szerzej: jak neuronauka przyczynia się do zrozumienia nas samych. W Szczecinie tydzień skondensowano w dzień i przesunięto na kwiecień. W tym roku wykładano i dyskutowano o powiązaniach między mózgiem/umysłem a sztuką. Jeszcze żeby p. prof. P. wywiązał się z obietnicy i podarował obiecane wino…

Jak już jesteśmy przy konferencjach, to warto odnotować zainteresowanie psychiatrów Witkacym. Oddział Warszawski PTP zorganizował dwie sesje „witkiewiczowskie” w 2017 r. i 2018 r., a Oddział Krakowski pozazdrościł i zrobił podobną sesję w Zakopanem zimą 2019 r. Było polemicznie, oj było… Ale potem przy kawce doszło do kulturalnego sporządzenia listy rozbieżności wynikającej z patrzenia na to samo z różnych perspektyw. P. Dyr. D. zaprosił nawet na przedstawienie swojego teatru: „Metafizyka dwugłowego cielęcia”. Na przedstawieniu widziałem tylko jedną drugą głowę psychiatryczną: dra J. z dual city: New Market/Buried. Reszta psychiatrów w tym czasie robiła performance w Kuźnicach.

O Met można by wiele, ale Naczelny oszczędza na czcionkach. Za to nie był oszczędny w komentarzu do „Dialogu Karmelitanek”. Prawie wszystkim się podobało, scena metronomicznej egzekucji mniszek poruszyła większość, a słowo: „poruszające” robiło powszechną karierę przez pół godziny po zakończeniu widowiska. Pomijając podprądową (wsteczną) warstwę muzyczną, „Karmelitanki” podjęły niemiły lewicującym idealistom temat, że hasła wolności, równości i braterstwa służyły głównie fizycznej eliminacji myślących inaczej. O ile francuskie (i nie tylko) arystokracje i kler nieźle sobie nagrabiły (w sensie dosłownym i przenośnym), a krwawe rewolucje były tylko nieuchronną konsekwencją postępowania elit, to największe cięgi dostali bogu-ducha-winni prostaczkowie. Tylko czekam aż opera zostanie potraktowana nie tylko jako bastion konserwatyzmu estetycznego, ale i jako przechowalnia nieprawomyślnych poglądów (dominacja mądrych i bohaterskich mężczyzn nad przygłupiastymi, płaczliwymi idiotkami, wielkie osobowości z prawem znęcania się nad ludem i żołdakami, etc., etc. Nie na wiele przydają się ekwilibrystyczne reinterpretacje Trelińskiego i psychoanalityczne interpretacje p. prof. P. (choć ta ostatnia – sorry za: „ostatnia” – ogranicza się raczej do mniej irytującego wyjaśniania wstecznego).
Konieczny był świetny, choć w łatwiutkim repertuarze moniuszkowskim. Na bis pokazał jednak możliwości wykonując wagnerowszczyznę.

Wszystkim życzę dużo wakacyjnego słońca, choć może zabrzmi to ironicznie.

/

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

CZYTAJ RÓWNIEŻ

OSTATNIO DODANE

Pejzaże (Anna Netrebko i Reszta Świata)

Bogusław Habrat Ostatni felieton na tyle poruszył Naczelnego, że wysyłając mnie na festiwal o pretensjonalnej nazwie „Pejzaże” nie tylko...

Cel i logika leczenia psychiatrycznego

Łukasz Święcicki Przyznaję się bez bicia. Znowu sięgnąłem do Clausewitza (proszę zauważyć, że te dwa zdania się rymują, jeśli...

Co nas kształci, a co kształtuje?

Agata Todzia-Kornaś Kiedy podejmowałam decyzję o rezydenturze, psychiatria nie była tak popularnym kierunkiem jak teraz. Mogę nawet powiedzieć, że...

O samotności i osamotnieniu. Dlaczego samotność jest czasami potrzebna?

Luiza Kula | Asystentka Zdrowienia w CZP w Myślenicach, Członek Akademii Liderów Cogito W dobie nadmiernej ilości kontaktów samotność jest...