Drodzy Czytelnicy!
Ten numer Psychiatry dociera do Was w wyjątkowo trudnym czasie. Czasie, o którym będziemy być może później pisać „A wiosna była piękna tego roku”…
Zastanawialiśmy się w redakcji, czy możemy wydać nasz kwartalnik w pierwotnym kształcie, w jakim został zaplanowany, zanim zdaliśmy sobie sprawę z bardzo realnego zagrożenia dla naszych bliskich, dla naszych pacjentów, dla nas samych.
Artykuł poświęcony reformie włoskiej psychiatrii miał być osadzony jedynie w kontekście programu pilotażu centrów zdrowia psychicznego. Planowałem, że napiszę w tym wstępniaku o zespole Stendhala opisanym w 1980 roku przez Graziellę Magherini. Ta wzmianka miała być idiosynkratycznym żartem i podziękowaniem dla Marty i Maćka za wspaniałą gościnę w średniowiecznym młynku w Górnej Sabaudii… Zamierzałem napisać, że „psychiatrzy alarmują, że najwięcej przypadków hiperkulturemii miało miejsce we Florencji” i o roli Asi Argento w horrorze nakręconym przez jej ojca na podstawie La sindrome di Stendhal…
Ale w ciągu ostatnich dni słowa gwałtownie zmieniły znaczenie: alarm, horror, najwięcej przypadków, Florencja. A wszystko to za sprawą tylko jednego nowego wyrazu, który zainfekował nasz słownik…
No cóż, pozostaje nam wierzyć, że nasz wspólny wysiłek pozwoli oswoić złowrogi ciąg cyfr i liter. Wierzyć, że powrócą dawne znaczenia, że pojawią się nowe i nasycą słowa takie jak wyleczenie, lekarstwo, szczepionka. Dlatego oddajemy Wam do rąk 28 numer Psychiatry żywiąc nadzieję, że jego lektura da Wam trochę wytchnienia i będzie przypominać o świecie bez pandemii.
Tomasz Szafrański
Redaktor Naczelny
/
The gallery was not found!