Mirek Sukiennik
„Ten Summoner’s Tales” – Sting (Marzec 1993)
- If I Ever Lose My Faith In You
- Love Is Stronger Than Justice (The Munificent Seven)
- Fields Of Gold
- Heavy Cloud No Rain
- She’s Too Good For Me
- Seven Days
- Saint Augustine In Hell
- It’s Probably Me
- Everybody Laughed But You
- Shape Of My Heart
- Something The Boy Said
- Epilogue (Nothing ‘Bout Me)
Często po sukcesach zespołów muzycznych pojawiają się pokusy rozpoczęcia solowych karier, szczególnie przez wokalistów tych grup. Jest to naturalne, ponieważ odbiorcy kojarzą głównie głos wokalisty i to on jest najczęściej pokazywanym i opisywanym członkiem zespołu. Takie próby nie zawsze kończą się sukcesem i wtedy najczęściej są uważane za nieszkodliwe fanaberie. Czasem jednak stanowią definitywny koniec zespołu, a kariery solowe także różnie się rozwijają…
Sting, czyli Gordon Matthew Sumner urodził się w robotniczej dzielnicy Newcastle 2 października 1951 roku. Ojciec był mleczarzem, matka fryzjerką i dzieciństwo spędził w portowej części miasta pasjonując się sportem, a także od wczesnej młodości muzyką. Starał się łączyć naukę z fascynacją folkiem, rockiem, a przede wszystkim jazzem. Przez rok studiował filologię angielską, po przerwaniu edukacji pracował na budowie, potem jako ochroniarz, a nawet przez kilka miesięcy w urzędzie podatkowym. W końcu ukończył szkołę pedagogiczną i rozpoczął pracę jako nauczyciel języka angielskiego. Przez cały czas wieczorami grywał w klubach jazzowych jako basista i gitarzysta. W czasie występów z grupą Phoenix Jazzmen zakładał koszulkę w żółto-czarne pasy, dzięki czemu zyskał pseudonim Sting (czyli żądło).
Na początku 1977 roku Sting przeprowadził się z Newcastle do Londynu i jeszcze w tym samym roku wraz z Stewartem Copelandem (perkusistą znanym z Curved Air) i Henrym Padovanim – gitarzystą, którego szybko zastąpił Andy Summers założył zespół The Police. Był w nim głównym wokalistą, basistą, kompozytorem i autorem tekstów, a zespół grał mieszankę punka i rocka z domieszką reggae i jazzu. Pierwsza płyta „Outlandos d’Amour” zawierająca przeboje „Roxanne” i „So Lonely” ukazała się w końcu 1978 roku i szybko zapewniła grupie spory rozgłos. Kolejne płyty:„Reggatta de Blanc”, „Zenyatta Mondatta” i „Ghost In The Machine” przyniosły wiele przebojów i świetne koncerty – zespół stał się jedną z największych gwiazd przełomu lat 70. i 80. Wydana w 1983 roku piąta płyta studyjna „Synchronicity” ugruntowała ich pozycję supergwiazdy i przyniosła takie hity jak „Every Breath You Take”, „Wrapped Around Your Finger” i „King Of Pain”. Już w trakcie nagrywania płyty i promującej ją trasie koncertowej pojawiły się napięcia i nieporozumienia w zespole, co doprowadziło wkrótce do zawieszenia działalności – członkowie mieli się przez pewien czas skupić na projektach solowych.
Sting jako bardzo już wtedy popularny i bogaty muzyk postanowił nagrać własną płytę i wrócić do swoich korzeni – połączyć muzykę rockową z jazzem. Wynajął studio na tropikalnym Barbadosie, zaprosił do współpracy świetnych muzyków jazzowych (Kenny Kirkland – instrumenty klawiszowe, Darryl Jones – gitara, Branford Marsalis – saksofon, Omar Hakim – perkusja), co zaowocowało ciekawym albumem „The Dream Of A Blue Turtles”. Idąc za ciosem nagrał w tym samym składzie koncertowy, podwójny album „Bring On The Night”, który także zyskał pozytywne recenzje. W tym czasie na raka umiera matka artysty, co ma duży wpływ na następną płytę – wydany w 1987 roku, zainspirowany twórczością Williama Shakespeare’a „…Nothing Like the Sun” z niezapomnianymi hitami „Englishman In New York” i „Fragile”.
Wkrótce umiera, także na raka, ojciec artysty, co Sting bardzo przeżył – będąc u szczytu sławy dostrzegł kruchość życia i zdał sobie sprawę z upływającego czasu. Wydana w 1991 roku płyta „The Soul Cages” to smutny, refleksyjny album o stracie, przemijaniu i meandrach życia.
W 1992 roku Sting wziął ślub z Trudie Styler, z którą tworzyli parę już od kilku lat. Było to drugie małżeństwo artysty, ale jak twierdzi, dopiero za drugim razem znalazł prawdziwą miłość. Małżonkowie postanowili kupić duży dom i wybrali starą, XVI wieczną posiadłość Lake House niedaleko Salisbury. Zaledwie 10 kilometrów od tego miejsca znajduje się słynny kamienny krąg Stonehenge. Piękny dom z dużym ogrodem, ziemią uprawną i łąkami, jeziorem, rzeczką i monumentalnym, 350-letnim drzewem i parkiem stał się ulubionym miejscem Stinga. Razem z żoną rozpoczęli uprawę organiczną, zaczęli hodować psy i inne zwierzęta. Dom został pięknie urządzony, częściowo w stylu elżbietańskim, częściowo włoskim, z piękną biblioteką i kominkiem. Jadalnię przerobiono na niewielkie studio nagraniowe, gdzie odzyskujący spokój i pozytywną energię muzyk postanowił nagrać nową płytę. Zaproszeni do współpracy świetni muzycy: Vinnie Colaiuta – perkusja, David Sancious – klawisze, Dominic Miller – gitara oraz doskonały producent Hugh Padgham, z którym Sting współpracował w czasach The Police, mieli doskonałe warunki do pracy, a właściwie do wspólnego spędzania czasu. Sesja przypominała bowiem spotkanie dobrych przyjaciół – biesiadowali, spacerowali po okolicy w całkowitym luzie i spokoju. Parafrazując fragment z filmu Rejs „w tak pięknych okolicznościach przyrody… i niepowtarzalnej…” wyłoniła się idea występu, jakiego jeszcze nie było.
Album nagrano jako mieszankę popu, rocka, jazzu i country, ale utwory zachowują podobne brzmienie, dzięki czemu płyta jest spójna. Muzycznie każdy instrumentalista wspiął się na wyżyny swoich umiejętności: Sancious bogate partie klawiszowe fortepianu uzupełniał syntezatorami i organami, Colaiuta udowodnił, że zastąpienie Omara Hakima jest możliwe, a świetny gitarzysta akustyczny Dominic Miller tworzy od tego czasu jeden z najwspanialszych duetów gitarowych i współautorskich ze Stingiem. Sam artysta świetnie wypadł jako gitarzysta i wokalista. Sting, którego teksty zawsze były przesiąknięte znajomością literatury i sztuki jako temat płyty wybrał „Opowieści Kanterberyjskie”. Jest to staroangielski zbiór historii i opowiadań pielgrzymów do katedry w Canterbury, więc płyta otrzymała tytuł „Ten Summoners Tales”, co łączy osobę narratora (summonerem nazywano w średniowieczu spikera, który wzywał poddanych przed oblicze króla i sądu) i rodowe nazwisko muzyka (Sumner). Podobnie jak w pierwowzorze, poszczególne opowiadania (utwory) nie są ze sobą powiązane – mamy więc kolejno przyznanie się do zwątpienia i odszukania sensu życia w miłości, countrową historyjkę nawiązującą do „Siedmiu Wspaniałych”, pochwałę spokojnego życia wiejskiego, jazz/funkową historyjkę meteorologiczną, opowieść o ukochanej, a następnie o rywalizacji o jej względy, o pożądaniu i zdradzie, poszukiwaniu przyjaźni i miłości, wzlotach i upadkach w życiu, złowieszczej przepowiedni dla wędrowców i przestrodze przed pochopnymi ocenami i wyrokami na temat artysty. Jeden utwór szczególnie zapada w pamięć – to piękna ballada „Shape Of My Heart” z rewelacyjną gitarą Millera i harmonijką ustną Larrego Adlera opowiadająca o graczu, dla którego najważniejsze jest dążenie do perfekcji i zrozumienie sensu samej gry, a nie wygrana czy trofea… Zyskała ona dodatkową popularność dzięki umieszczeniu jej na ścieżce dźwiękowej nakręconego rok później „Leona Zawodowca”. Utwór „It’s Probably Me” – w nieco zmienionej wersji i z udziałem Erica Claptona – wykorzystano w „Zabójczej Broni 3”. Nawet dzisiaj, po ponad 25 latach płyta brzmi doskonale i sprawia dużą przyjemność słuchaczom. Pięknie oddaje brzmienia akustyczne i harmonijnie łączy delikatne, płynące jakby mimochodem dźwięki. Album został nagrodzony trzema statuetkami Grammy i zyskał dużą popularność na całym świecie.
Sting odnalazł formę i swoje miejsce w życiu. Ciągle nagrywa płyty, zdobywa nagrody (jak do tej pory ma na koncie np. 17 nagród Grammy), jest aktywny koncertowo, działa społecznie i charytatywnie, i bez wątpienia jest jedną z największych i najciekawszych osobowości muzycznych naszych czasów. Często eksperymentuje, nagrał m.in.: renesansowe pieśni staroangielskie, kolędy różnych krajów, płytę z orkiestrą symfoniczną, musical, reggae. Na krótko nawet reaktywował The Police i w ramach Reunion Tour w latach 2007-08 zespół zagrał kilkadziesiąt koncertów na całym świecie. W trakcie solowych tras koncertowych często odwiedza Polskę, gdzie ma grono zagorzałych i wiernych fanów. Jeden z nich (za co mu serdecznie dziękuję) udostępnił nam nawet kilka zdjęć do publikacji z ostatniej trasy artysty – jego dużą aktywność dokumentuje strona na Instagramie theofficialstingfan.
Sting zachował doskonałą sylwetkę i kondycję dzięki zdrowemu stylowi życia. Uprawia jogę i ćwiczenia fizyczne, jest wegetarianinem. To właśnie w czasie sesji omawianej dziś płyty i za namową Dominica Millera zainteresował się naprawą swojego zdrowia i dzisiaj uważa to za jedną z najlepszych decyzji, jakie do tej pory podjął…
/